Leśna Wigilia - 16.12.2005
eśny opłatek.
Ostatnie wspólne spotkanie w tym roku kalendarzowym mieliśmy 16 grudnia, późnym popołudniem. Przed muszlą spotkało się 65 "Włóczybutów". Zauważyliśmy kilka nowych twarzy. Rozciągnięty ludzki wąż, po kilku organizacyjnych słowach druha, wniknął w leśne ciemności. Niestety dzielni turyści nie zaopatrzyli się w latarki i szli po omacku za trzema pochodniami i kilkoma innymi źródłami światła. Trudny teren zaznaczony został echem niespodziewanych krzyków brnących w błocie wagabundów. Po kilkunasto minutowym marszu dotarliśmy do skraju zielonego zagajnika. Pole świerkowe wyraźnie odcinało się od wysokich buków i modrzewi. Wybraliśmy jedno drzewko
i przystroiliśmy je przyniesionymi ozdobami. Przed choinką wbiliśmy pochodnie i zapłonęło kilka dodatkowych świec. Każdy otrzymał opłatek i ułożył pod świerczkiem wykonany przez siebie prezent. Gdy przez chmury zaczął przebijać się księżyc głos zabrał druh. Wypowiedziane od serca życzenia popłynęły spod jego wąsów. Po nich nastąpiło ogólne "zamieszanie". Cichy szmer składanych życzeń, gdzieniegdzie wybuchający śmiech, być może łzy wzruszenia wypełniły leśną granicę kultur. Jednak najbardziej wzruszająca chwila nastąpiła nie co później. Stłoczeni wokół choinki w skupieniu, jednym głosem przy akompaniamencie gitary śpiewaliśmy kolędy. Trzeba było widzieć wzruszone, zachwycone tym wycinkiem rzeczywistości twarze studentów. Pieśni płynęły wolno, bez ponagleń, tak jakby każdy chciał wyśpiewać swoje życzenia, swój stan ducha. Chyba w tym momencie czuło się najbardziej jedność, sensowność tego co robimy. Potem Mikołajowe w czerwonych czapkach rozdali prezenty i przeszliśmy do pobliskiej wiaty. Mężczyźni rozpalili ognisko a kobiety ozdobiły ławy we wiacie białymi serwetkami, pokroiły i rozłożyły ciasto, rozstawiły świece. Rozpoczęła się uczta. Smaczne, własnoręcznie zrobione i kupne smakołyki znikały ze stołów. Wszystkiego i tak nie zdołaliśmy przejeść. Śpiewy i żarty przy ognisku dopełniły radosną atmosferę wieczoru. W końcu szeregi "Włóczybutów" zaczęły się z powodu ostatnich odchodzących pociągów i autobusów przerzedzać. Gdy została tylko garstka i dogasł ostatni płomyk ognia kolejna Wigilia naszej sekcji przeszła do historii.