Wałami do ujścia Nogatu - 15.11.2008r.

ego dnia, 15.11.2008r. połaziliśmy po równym terenie, po Żuławach. Kręciliśmy się przy ujściu Nogatu. Zielone wały, które chronią ląd przed wodami Zalewu Wiślanego pchanymi przez wiatr wiejący w kierunku lądu, zdawały się bez końca. Pomimo późnej wiosny, trawa wyglądała na świeżą, niemalże wiosenną. Szliśmy z Nowinki szlakiem rowerowym. Na początku wędrówki krzepkie "Włóczybuty" podrzuciły "Zmorkę" ileś tam razy ku niebu. Miała urodziny i uraczyła wszystkich kawałkiem jak zwykle pysznego ciasta. Tą trasą jeszcze nigdy nie szliśmy i rzeczywiście inne przed nami rozpościerały się widoki. Zielone pola, niektóre zaorane, ale przede wszystkim w pamięci naszej pozostaną wały. Kilometry wałów a za nimi trzcina i toń Zalewu Wiślanego. Mijaliśmy rodzinę, która zajmowała się właśnie ścinaniem trzciny na maty trzcinowe. Ciężka praca, ale byli uśmiechnięci. Zupełnie inny klimat. W dali rysowały się wzgórza Wysoczyzny Elbląskiej z ledwo widocznym wiatrakiem elektrycznym w Pagórkach. To taki nasz punkt odniesienia, który znajdujemy prawie na każdym rajdzie. Prowadził nas Julek, który przejechał te trasę rowerem. Z wałów zeszliśmy dopiero w Nowakowie. Tam krótki postój przy sklepie a potem po przejściu rzeki Elbląg, znowu wałem ruszyliśmy w kierunku Zawady. Tą drogę też przemierzaliśmy pierwszy raz. Po drodze kilka starych jabłoni poczęstowała nas swoimi ostatnimi owocami. Minęliśmy oczyszczalnię ścieków i weszliśmy do Elbląga z zupełnie innej, niż zwykle to bywa strony. Trzeba przyznać, że nie wyglądało to ciekawie. Sporo brudu i ogólny bałagan. Rozstaliśmy się na pętli autobusowej Na elbląskiej Zawadzie.