"ALARM". 29.06.2013r.





o było 29 czerwca. Syn druha - Piotr miał imieniny. Wybrał się ze swoimi kolegami na noc do Próchnickiego Jaru. Mieli nocować w dużym paśniku na dnie wąwozu, nad rzeczką Kamienica. Szef sekcji postanowił zrobić Piotrkowi niespodziankę i tego dnia, o godzinie 21.30 zarządził alarm wśród "Super Włóczybutów". Dał im pół godziny czasu.
O godzinie 22.00, na zbiórce stawiło się 10 osób ciekawych, co też szef sekcji wymyślił. Niektórzy pośpiesznie opuścili kawiarnie. Plan był prosty. Trzeba było po ciemku znaleźć obóz "leśnych śpiochów" i złożyć solenizantowi życzenia.
Wkrótce dwa samochody pomknęły nocą do Próchnika i zostały zaparkowane w bezpiecznym miejscu. Potem w ciszy, przy użyciu jak najmniejszej ilości latarek, poruszaliśmy się w kierunku Próchnickiego Jaru. Nie jest tak łatwo zejść po ciemku na dno parowu i iść nim, przeprawiając się co chwilę to na jedną, to na drugą stronę strumienia. Po około 30 minutach marszu ujrzeliśmy w dali łunę ogniska i głosy. Stłumiliśmy latarki i ostrożnie poruszaliśmy się w kierunku ognia. Dopiero w jego bezpośredniej bliskości zostaliśmy zauważeni.
Piotr coś przeczuwał, ale jego towarzysze byli kompletnie zaskoczeni. Nie mogli wyjść z podziwu, jak można tak po ciemku znaleźć tych, którzy nie chcieli być znalezieni. Ciche "Sto lat", życzenia, odkorkowane szampany Piccolo, wspólny toast i zjedzone czekolady to czynności, które trwały pół godziny. Potem oddaliliśmy się jak duchy, pozostawiając na dnie jaru, ciągle jeszcze zdumionych, "leśnych śpiochów".