Frombork - Tolkmicko 14.12.2002

Spacer drogą Długiego Węgorza

a spacerek tą legendarną drogą wybrało się 30 osób. Warunki zimowe, ale humory "wiosenne", co uwidoczniło się najbardziej na jednym z postojów podczas wielkiej wojny na śnieżki. Dojazd do grodu Kopernika niezawodną koleją. Kto wie czy to nie był jeden z ostatnich kursów tej zasłużonej linii kolejowej? Mają ją zlikwidować. Potem asfalt, efektowne zejście do torów kolejowych i marsz po podkładach około kilometra. Potem las. Piękny dukt. Postój na miejscu zdemolowanego obecnie pola biwakowego w Nowym Wieku. Świeże powietrze, zapach wody, bliskość Zalewu Wiślanego i piękny las, to wszystko tworzyło specyficzną, odświeżającą po miejskim zaduchu atmosferę. Do Tolkmicka dotarliśmy drogą Długiego Węgorza.
Według legendy w wodach Zalewu Wiślanego (niegdyś Świeżego) żył potwór pływający, ogromny węgorz. Zawsze nienasycony, nie dopity i skory do figli. Przewracał małe łodzie rybackie, a rybaków przytapiał lub przyduszał. Tylko nieliczni uchodzili z życiem. W końcu dał się obłaskawić, ale w zamian za to zażądał, żeby mu piwo i ulubione zepsute mieso krów zostawiać na Świętym Kamieniu. Mieszkańcy Tolkmicka musieli spełniać jeszcze wiele innych zazchcianek potwora. Węgorz korzystał z ich gościnności, ale nadal przewracał łodzie i czynił szkody. Ludzie mieli tego dość. Użyli podstępu. Zaprosili węgorza na specjalną ucztę z okazji rocznicy założenia miasta. Do mięsa i piwa dodali wiadra ziół, które stare baby używały na przywołanie snu. Wybrano skwarny dzień. Wegorz wychylił się z głębin i rzucił na wyborne smakołyki. Tak mu smakowało, że jadł i pił bez końca. W pewnym momencie znieruchomiał, po czym padł jak długi. Ludzie wyciągneli go łodziami na brzeg. Rozciągnęli potężne cielsko wzdłuż wybrzeża i tak długo po nim chdzili, aż wdeptali go w ziemię. Tak powstała droga wiodąca z Tolkmicka do Świętego Kamienia.