Wyprawa na Złotą Wyspę 17.05.2003

a Złotą Wyspę wyruszyliśmy 17 maja 2003 roku miejskim autobusem nr 11, który kończył swoją trasę w Nowakowie. Stamtąd ruszyliśmy wałem wzdłuż rzeki Elbląg w kierunku Zalewu Wiślanego. Teren Żuław pokrojony, jak zresztą wszędzie, mnóstwem małych kanalików, rowów melioracyjnych ozdobionych już zielonymi wierzbami. Na wyspę dostaliśmy się po resztkach spalonego mostu. Teraz rozpoczął się najtrudniejszy etap rajdu - marsz do latarni po zwężającym się półwyspie. Ścieżki niewidoczne, zarośnięte wysoką trawą i ostrymi trzcinami. Było kilka przypadków rozcięcia skóry przez rośliny. Wysokie trzciny zasłaniały wszystko. Po tym żmudnym, długim odcinku, dotarliśmy w końcu do latarni. Rok temu wszędzie tu była woda, a ostatnie dwieście metrów do latarni szło się po wąskiej, kamienistej grobli otoczonej z obu stron wodami Zalewu. W tym roku było sucho i teren wokół latarni nie przypominał zeszłorocznego. Dzielni studenci oblepili rusztowanie latarni. Każdy chciał być jak najwyżej. Dziewczęta w spokoju przyglądały się tej rywalizacji. Nasza obecność obudziła roje małych, zielonych komarów, które zaczęły nam dokuczać i zmusiły niektórych do szybszego powrotu.

Jeszcze jeden fakt jest godny odnotowania. "Marynarz" w sposób absolutnie perfekcyjny wskoczył na słup znajdujący się w wodzie około 2 metrów od brzegu. Przylgnął do niego jak żaba, potem wszedł na wierzchołek, znów się zsunął nad lustro wody i sobie tylko znanym sposobem znalazł się na brzegu wzbudzając powszechny aplauz.