Bieszczady - Wołosate 7-15.02.2009
uż po raz XII członkowie sekcji turystycznej działającej przy AZS na terenie naszej Uczelni dotarli do najdalszych zakątków naszej Ojczyzny, do miejscowości Wołowate w "bieszczadzkim worku". I wydawałoby się, że tych wytrawnych trampów nie jest wstanie nic zaskoczyć! A jednak, zaskoczyła ich pogoda. Na pierwszą wędrówkę, na królową Bieszczadów - Tarnicę, 32 osoby szły w iście wiosennej pogodzie. Temperatura +14 stopni i śniegu jak na lekarstwo. "Włóczybuty" z niedowierzaniem i z żalem patrzyły na ledwie ośnieżone połoniny. Ale to był tylko zimowy żart. Następnego dnia temperatura gwałtownie spadła poniżej zera i zaczął padać śnieg. I tak padał i padał przez kolejne dni, aż do wyjazdu wędrowców. Tylko pierwszego dnia było coś widać. Kto nie zdążył objąć okiem przepięknych gór, ten już ich na tym wyjeździe nie zobaczył. Poczuł natomiast, że z dnia na dzień coraz bardziej grzęźnie w śniegu, a na szczytach musiał trzymać się najbliższej osoby, żeby nie być zwianym przez wiatr rozpętany przez bieszczadzkie biesy i czady, latające i kąsające. Tak było na Bukowym Berdzie, Połoninach Caryńskiej, Bukowskiej i Wetlińskiej, na Rozsypańcu, na Rawkach i przy Chatce Puchatka. Wiatr, wiatr i sypiący śnieg. Za to na dole w schronisku "ciepełko", kanapki, herbata z cytryną i ta niesamowita atmosfera. Nie ma sensu jej opisywać, tam trzeba być, żeby to zrozumieć. Żeńskie kolacje i męskie śniadania, codzienne śpiewanie, gra w mafię i w finito, karciane pojedynki, grzane wino w barze "Pod Tarnicą" i kotlet schabowy że hej, a w ostatni wieczór szalona potańcówka. Nie ma co podsumowywać wyjazdu, za rok znowu tam musimy dotrzeć. Najważniejsze, żeby się chciało a 20 godzinna podróż naszą koleją a potem busami to fraszka.
Przeczekamy ten rok, a tymczasem czekają nas kolejne rajdy po naszych żuławskich i warmińskich terenach, na które serdecznie wszystkich zapraszają - "Włóczybuty".